W związku z nieprzerwanymi wizytami w naszych ukochanych
Tatrach od 2005 roku włącznie, uformowało się już kilka rytuałów, które praktykowane
są przez nas praktycznie na każdym wyjeździe. Nasze tradycje związane są ze
zdobyczami górskimi czy też z samą podróżą do Zakopanego lub do Małego Cichego
czyli do miejsc, które są naszą bazą wypadową. Nasze poczynania również
ewoluowały i dość znacząco się zmieniały na przestrzeni kilkunastu już lat. Zaczniemy
od najnowszych i najbardziej aktualnych tradycji, które praktykujemy aż do
teraz.
Pierwsza, trwająca najdłużej i chyba dla nas najważniejsza tradycja to „puszeczka zwycięstwa”. Związany z atakiem wspaniały i honorny trunek w tym
jakże nieporęcznym, ciężkim opakowaniu smakuje wyśmienicie na szczycie jak
chyba żaden inny napój. Tutaj przydałaby się odpowiednia reklama Coca Coli bo o niej
mowa. Tradycja zapoczątkowana chyba przez Marcina „Cacka” od około 2007
roku. Najstarsi górale zamieszkali w urokliwej miejscowości Małe Ciche
sprzeczają się czy był to maj czy sierpień jednak są zgodni co do roku, 2007.
Najstarsze udokumentowanie zdjęcie pochodzi z 2007 roku i zostało zrobione po
zejściu drabinką na Kozią Przełęcz. Pogoda zdecydowanie zniechęcała nas do chodzenia
(delikatny jeszcze przy wyjściu halny plus poziomo padający deszcz, to zastało nas na przełęczy) także na wyjście w góry zdecydowali się tylko MU oraz MW. Sama puszeczka,
która w zależności od miejsca zakupu ma wartość od 1,25 zł w biedronce po 3,99
na stacji Shell jest symbolem najszlachetniejszej zdobyczy jaką jest szczyt. Tutaj
słowa reklamy Master Card czyli wymienianie poszczególnych rzeczy, które możesz
kupić, ale puszeczka wypita na szczycie góry jest bezcenna. Ktoś mógłby zapytać
dlaczego szczyt a nie na przykład schronisko lub inne miejsce po zejściu z
góry. Ustaliliśmy, że w związku z wysokością nawet w lato idealne warunki
panują najwyżej, a idealna temperatura do podania gazowanego napoju to około 4º C.
Przeważnie każdy posiada swoje trofeum ale każdy z dumnych członków załogi chętnie
podzieli się swoim żelaznym napojem. Dodatkowo w związku z dużą ilością cukru,
napój działa pobudzająco i znakomicie się po nim schodzi. Czasami kiedy dbamy o
linię a dieta w postaci 2 x Big Mac, potrójnych frytek i Coli w MC jest
troszeczkę szkodliwa na szczycie stawiamy na zdrowie i pijemy Cole Light. Dla
MU jest to jednak profanacja oraz oszukiwanie organizmu, także dbamy o należyty
poziom cukru w naszych organizmach. Gdy z jakiś względów atak szczytowy nie
dojdzie do skutku napój trzymany jest aż do kolejnego wejścia lub ewentualnie
tworzy „bazę” pod wieczorny napój regeneracyjny z %. Puszki niestety mają swoją
wadę ponieważ nie są lekkie ale i tak lepsze niż szklane butelki. Nigdy
oczywiście nie wyrzucamy ich w górach.
Druga tradycją, która ściśle związana jest z górami to tzw. dupozjazdy. Odbywają się zawsze poczas wyjazdów majowych lub gdy na trasie jest odpowiednia ilość śniegu. Tradycje zaczęliśmy w 2006 roku zjeżdzając z Zawratu i praktykujemy ją do dziś. Z każdym rokiem doskonaliliśmy nasze umiejętności dochodząc obecnie do dużej wprawy. Zjeżdzamy praktycznie z każdej góry, oczywiście jeżeli warunki pogodowe oraz śnieżne są sprzyjające. Ważne jest również aby nie było zagrożenia związanego z zejściem lawiny- safety first! Często do tego celu używaliśmy ochraniaczy z plecaków, które służą do ochrony przed deszczem. Najczęściej jednak zjeżdżaliśmy ubrani jedynie w spodnie. W przypadku nieposiadania nieprzemakalnych portek zjazd nienależy do najprzyjemniejszej czynności. Wygoda, zaoszczędzony czas oraz oszczędzanie stawów to argumenty przemawiające za dupozjazdem. Każdy z nas preferował różne style a podczas zjazdu z Zółtej Turni zjeżdżaliśmy nawet na tzw. śledzia. Poniżej zdjęcia po zjeździe ze Świnickiej przełęczy oraz z Miedzianego.
Kolejna tradycja to w miarę nowy rytuał, który trwa dopiero
od 2013 roku. Nagromadzenie
odpowiedniego stężenia ciastek we krwi, pochodzących oczywiście z MC to pewnego
rodzaju obowiązek. Odpowiednia ilość to około 2-3 ciastek, przy czym nabywamy je
skutecznie po wizycie w kolejnej restauracji MC po drodze do Zakopanego.
Niektórzy lubują się tylko w ciastkach jabłkowych a inni członkowie preferują
sezonowe. Jasne jest jednak, że data podawana przez producenta na opakowaniu jest
nazbyt restrykcyjna. Ciasto bowiem smakuje znakomicie następnego dna rano gdy
około godziny 4-5 wstajemy na naszą wycieczkę. Prekursorem tego wspaniałego
zwyczaju jest TB „Terminator”. Jest on również rekordzistą w spożywaniu
ciastek. Podobno producent po zdobyciu najwyższego szczytu Karpat- Gerlacha, ma
wypuścić specjalną edycję z jego podobizną. Wielce to chwalebne i zdecydowanie
nie możemy się doczekać tego wydarzenia i zaszczytu. W związku z czasem
przejazdu z Warszawy do Zakopanego czasami omijamy jakąś restauracje i bierzemy
kilka na wynos ponieważ niestety kolejki w lokalach i w okienkach Mc Drive są
przeogromne.
Kolejną tradycją to sam w sobie wyjazd do
wspaniałej miejscowości Małe Ciche. Położone około kilkanaście kilometrów od
stolicy polskich Tatr jest wyśmienitym miejscem do założenia bazy górskiej. Do
Małego Cichego jeździliśmy nieprzerwanie od 2005 roku do aż 2008 roku.
Następnie w związku z odległością do Kuźnic czyli głównego miejsca startowego
naszych wycieczek postawiliśmy na Zakopane. Ponownie do Małego Cichego
wróciliśmy w 2013 roku i był to najlepszy wybór. Jest tu o wiele spokojniej niż
w ruchliwym Zakopanym a widoki powalające. Dodatkowo bliskie położenie pizzerii
oraz Tatrzańskiego Boru czyli góralskiej gospody jest decydujące przy wyborze
noclegu. W gospodzie podczas przerw w zdobywaniu szczytów narodziła się kolejna
tradycja czyli szarlotka z lodami na ciepło by Mateusz "Pysiak". Przepyszny kawałek ciasta, o
którym chyba lepiej więcej nie pisać ponieważ jest to konkurencja dla MC. Z
Małym Cichym związane jest również wieczorne świętowanie z pizzą lub bez ale na
pewno z napojem. Napój nie musi być % ale oczyliście każdy z nas taki posiada.
Jedynie kierowca, który następnego dnia rano musi prowadzić ma delikatnie rzec
ujmując „Bana” na picie. Toast i dalej niestety męczy już napoje bezalkoholowe.
Na hali z widokiem na góry możemy polecić whisky oraz wszelkiego rodzaju napoje
40%. Dodatkowo w słoneczne dni polecamy halę i złapanie odrobiny samoopalacza. Często organizowany był gril oraz granie w Need For Speed
Underground 2 czyli kultową grę związaną z wyścigami i samochodami.
Oprócz MC oczywiście są inne bardzo zdrowe restauracje,
które chętnie odwiedzamy. Tutaj nie poświęcimy wiele czasu ponieważ po ostatnim
wyjeździe pozostał pewien niesmak. Ilość zjedzonych przez nas kurczaków innej
popularnej sieciówki czyli KFC, przerosła wszelkie oczekiwania i masa, którą
nabyliśmy jeszcze w Krakowie skutecznie utrudniała nam podejście pod Gerlach. Uczymy
się na błędach i od tego wakacyjnego wyjazdu najpierw rzeźba a dopiero później
masa! Oczywiście podczas kolejnego wyjazdu w związku z niedyskryminowaniem
nikogo, postaramy się również zajrzeć do naszej drugiej ulubionej restauracji.
Nie będzie z nami co prawda kolegi Mateusza, który razem z pułkownikiem
Sandersem założył tą wspaniałą sieć barów szybkiej obsługi.
Ostatnią tradycją, która jest obecna od 2005 roku czyli
chyba najdłużej to wspólne marudzenie. Chyba najmniej przyjemna ale najbardziej
oczekiwana tradycja, która rozpoczyna się już podczas wejścia do auta. Wspólne narzekanie
i marudzenie. Wygrywa ta osoba, która najdłużej i najbardziej przekonująco
będzie zrzędzić żeby przekonać resztę drużyny na pozostanie w domu lub
zawrócenie z wyprawy. Wiele razy ludzie przechodzący obok nas bardzo dziwnie
patrzyli na nasz team czyli grupę około 3-5 jeszcze w miarę młodych osób, która często bez ogródek
wyrażała swoją dezaprobatę do wykonywanego podejścia. Niestety taka sytuacja ma
miejsce co roku i na każdym wyjeździe. Im wcześniej następuje wyjście tym
więcej marudzimy. Zazwyczaj narzekania kończą się gdy zaczynają się pierwsze
trudności i mamy jakieś „atrakcje”. Zwyczajnie podchodzenie Jaworzynką pod
przełęcz pomiędzy Kopami bądź pod MOKO jest dla nas nudne.
Staraliśmy się opisać nasze główne i najczęściej praktykowane
tradycje jakie są obecne w naszym górskim życiu. Oczywiście nie wymieniliśmy
wszystkich ale na pewno te najważniejsze. Mamy oczywiście pewne sekrety i społeczeństwo
nie jest niestety gotowe na ich ujawnienie. Poniżej prezentujemy jeszcze zjazd w "śledziowym stylu".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszamy do komentowania !