Zdeterminowany i w znakomitym humorze wyruszyłem samochodem o poranku z Turynu (ok. 300 m n.p.m.). Po około 2h drogi (autostrada i kręta droga pod górę) znalazłem się na parkingu na wysokości ok. 2100 m. Stąd rozpoczyna się szlak wiodący w kierunku szczytu Rocciamelone.
Ochoczo ruszyłem w górę w towarzystwie leniwie pasących się na łąkach krów. Przepiękny krajobraz skłaniał do postojów i kontemplacji przyrody. Tego dnia byłem jednak „zaprogramowany“ na zdobycie szczytu, stąd postoje były krótkie i polegające niemal wyłącznie na uzupełnieniu płynów. Nie do końca wiedziałem jak zareaguje mój organizm na wysokość powyżej 3000 m, stąd dość rozsądnie gospodarowałem siłami – postawiłem na wolniejsze, ale równomierne tempo marszu w górę. Sielska droga stopniowo przekształciła się w kamienistą ścieżkę. Na horyzoncie rozpościerał się szczyt Rocciamelone, a trasa stawała się coraz bardziej stroma. Po ok. 2,5h mozolnej wspinaczki (na znakach czas przewidziany to ponad 3h) dotarłem do schroniska Rifugio Ca d’Asti (2854 m n.p.m.). Lekko zmęczony zapragnąłem odrobiny odpoczynku. Wszedłem do schroniska, a tu.... miła niespodzianka! Wiele zdjęć Papieża Polaka – Jana Pawła II. Pamięć o legendarnym Polaku jest bardzo silna w całych Włoszech, a w tym schronisku szczególnie! To nie był koniec niespodzianek! Czas spędzony w schronisku umilał muzyczny zespół rozśpiewanych i rozkrzyczanych Włochów – to było naprawdę lokalne doświadczenie – takie Włochy właśnie kocham!
Po ok. 20 minutach odpoczynku ruszyłem w górę – do szczytu pozostawało niespełna 700 metrów w pionie. Trasa nie była zbyt wymagająca technicznie, ale bardzo kamienista. Zbocza Rocciamelone spowiła mgła, widoczność stała się niemal zerowa... Szedłem jednak dziarsko w górę zmierzając do realizacji mojego upragnionego celu. W końcu pojawiły się łańcuchy, ale musze przyznać, że nie musiałem z nich praktycznie korzystać (doświadczenie z Tatr zaprocentowało) – technicznych trudności praktycznie brak. Ot dość strome podejście ze znaczną ekspozycją po prawej stronie – widoki niestety mocno ograniczone ze względu na wciąż gęstniejącą mgłę. Na wysokości ok. 3400 metrów przystanąłem na ok. 2-3 minuty. Zacząłem odczuwać lekki ból głowy wynikający prawdopodobnie ze znacznego przewyższenia pokonanego w szybkim czasie – przypominam, że rano ruszyłem samochodem z wysokości ok. 300 m n.p.m., a podejście rozpocząłem z parkingu na 2100 m n.p.m. Kilka łyków napoju izotonicznego i zjedzony banan przywróciły mi energię i siły witalne! Dolegliwość błyskawicznie minęła i ruszyłem w górę. Po niespełna 20 minutach znalazłem się na upragnionym szczycie! Mój pierwszy 3-tysięcznik!!!! Jestem na 3538 m n.p.m.! Temperatura wynosiła blisko 0 st. Celsjusza, wiał mocny wiatr. Na szczycie Rocciamelone znajduje się mały kościółek (sporadycznie odprawiane są msze dla wytrwałych wspinaczy) oraz Posąg Błogosławionej Maryi Dziewicy. Kilka zdjęć na szczycie, nagrany filmik i czas podążać w dół! Po około 3 godzinach znalazłem się z powrotem na parkingu. Szczęśliwy i dumny ze zdobycia pierwszego 3-tysięcznika udałem się samochodem w kierunku Turynu.
Podsumowując, Rocciamelone to znakomity 3-tysięcznik na początek. Brak trudności technicznych, sympatyczne schronisko po drodze i efektowny posąg na szczycie to tylko kilka powodów przyciągających nawet średnio doświadczonych amatorów trekkingu. Serdecznie polecam każdemu, kto dysponuje dobrą kondycją fizyczną i chce sprawdzić reakcje swoje organizmu na wysokość powyżej 3500 m n.p.m. Idealne przygotowanie przed wyższymi 3-tysięcznikami i 4-tysięcznikami.
by Maciek K.
Ponadto, w linku filmiki ze szczytu oraz z "basecampu" - Filmik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszamy do komentowania !